Nie. Kobieta nie
powienna przychodzić do domu. Powienna. Jak przyjdzie kobieta w Wigilie do domu, to bedzie jałówecka jak krowa cielno, a jak przyjdzie chłop, to bedzie bycek. To zawdy kobiety wyglodali. Bo jałówecka to jałówecka. Abo sobie sie uchowo, no a bycek, trzeba sprzedać. No ale jesce co. Jesce w Wigilio to tak to. Ale beły takie róźne sposoby, ze gdzie beły dziewuchy, to
łociec godo tak: „Tata, dziewucha: Tata wiecie co, jo widziałam jak tam robieły u Franki dziewuchy. Co robieły? Bierz
mietłe. Zamiatoj chałupe. Zamiatoj chałupe. Do
kota śmiecie, klekoj, bierz
podołek. Bierz te śmiecie w podołek, wyńdź na podwórze, wysyp i krzyknij i słuchoj dobrze, gdzie głos twój sie
łoprze. Tam, gdzie głos sie
łoprze, stamtąd przyjdzie chłop do ciebie i
łozenis sie. Dobrze tata, dobrze. No i tak beło. Zebrała te śmiecie, ale beło ich trzy. A tata, a jo co mom robić? Ty co moz robić: „Idź
łobwioz trzy jabłonki.
Łobwioz te jabłonki powrósłami. I
łuwioz jedne gałozke tako i powiedz tak: „Boze, który moze być mój, to niech ta gałozka rozkwitnie w Wigilio. No i te gałozke tak
łokrecieła, załozeła tako
stozecke, zeby wiedziała, która ta gałozka. Jak zakwitnie, to bedzie wiedzić. No ale jak bedzie wiater, to zoboc, w któro strone bedzie lecieć ten ten kwiot z tego, z ty, z tego drzewka. Mówi: „Matko Bosko” - tak krzykneła, słysy głos. Tutej
łóna sie ni może docekać, żeby wiater beł, żeby tam kwiot spod z tego. Ale nareście widzi, ze leci, dwa listecki, z ty gałozki. O mówi. Przysła do domu: „Tata, ale sie to sprowdzi. Zobocymy. Sprowdzi sie dzieci kochane, sprowdzi sie. A ty chłopok to bierz powrósła, idź i
łobwiozuj
wszyskie drzewka, wszyskie jabłonki, gruski, śliwki.
Łobwiozuj temi powrósłami, bedzie urodzajne i wołoj tak: „
Łu nos śliwki, jabka, gruski, nie,
słyście, słyście u nos śliwki, jabka gruski, u sąsiada same liście”. Ji krzyknoł pore razy tak, a sąsiod wychodzi: „O ty psio krew ty. U mnie same liście, a gdziez ty co to mos. U mnie to jes drzewko i rodzi i bedo
łowoce, a u ciebie co bedo syski na świerku?” Jak
zajon tego chłopacyne, przylecioł: „Tata aleście mi doradzieli. Wy wiecie, ze
Jantek by mnie beli zbieli. Wylecieli i
godajo, ze
łu nich gruski, śliwki som, a
łu nos som świerkowe syski.