| 
             Nagranie: Paweł Ziętara 
            Przepisanie: Monika Kresa 
            Opracowanie: Justyna Garczyńska 
            
            Informatorka: Zofia Ziętara , ur. 6.02.1929 r. w Rębowie pod Wyszogrodem; zamieszkała we wsi Drwały, gmina Wyszogród, powiat płocki; wykształcenie podstawowe; rodzice: Ignacy - rolnik i Marianna - krawcowa; nigdzie dalej nie wyjeżdżała. 
              
             
            O przesądach 
            
            
            
            
            
            
            Teras mniej ludzie już w te gusła wjerzo, a kedyś to jak tylko
             
            sie co, jak był, jak zachorował
             
            człowjek, to nie wozili go do doktora, tylko wsadzali go do pjeca po
             
            chlebje, żeby on sie wygrzał, a wsadzili jednego dzieciaka takiego małego, pjec
             
            zamkneli, to on sie ugotował w tym
             
            pjecu, bo tak było, ugotował sie, nu zamkneli, za
             
            goronco było, dzieciak nie krzyczał,
             
            otwjerajo a dzieciak ugotowany, upjeczony, to
             
            kedyś takie ludzie, ale jak, znowuż, jak przyszedł kominiarz w poniedziałek, jak chodził kominiarz, broń Boże, aby nie w poniedziałek przyszedł, bo jak przyszedł w poniedziałek kominiarz, to za cały tydzień było
             
            nieszczeńście, jak, jak kot przeleciał czarny to żałoba była, a teraz to przeszli, przeszły te.  
            A kedyś to wjerzyli, nawet tam u moich rodziców, przyszła kobjeta,
             
            ji rano ji chciała
             
            pjeniendzy pożyczyć, to mama jej tam pożyczyła, bo córka jechała na wycieczke, ji mama jej pożyczyła, tych pjeniendzy, na drugi dzień ona przyszła w tej, już nie oddała tych pjeniendzy, tylko przyszła po mleko, a ona jakieś czary odstawjała, jak ona poszła to te krowy mleko przestały dawać, i ropuchy nam do szopy wchodziły, i chodziła, Cygani jeździli, ji tak jedna, taka namolna Cyganka była, mój ojciec to strasznie nie wjerzył, w gusła, jak Cyganów to już na oczy nie chciał, ale jak ona to przyszła, ta Cyganka tak sie
             
            uwzieyła i mówi gospodarzu ja ci powjem prawde,
             
            smutno beńdziesz mjał nowine, ale ci powjem, ciele padnie pod
             
            figuru, no ji tak, brat mój peńdził cielaka, uderzył kijem, cielak noge złamał, pod figuro u padł, bo tak było, pod figuro padł, później mówi klacz ze
             
            zrebakem w nocy ci ucieknie, ji zdechnie, ojciec mówi, wyjdź, Cyganicho, bo nie wjem co. Ale
             
            łona nic, tylko czytała z tych kart, i mówjiła. Mówji tako klacz jedna była taka odmjenna, ze zrebakem w nocy uciekła, przyszła z tego, z tej nocy, padła koło, do podwórka tylko weszła ji zdechła, tak wywróżyła ta Cyganka.  
             |